środa, 12 listopada 2014

Rozdział 10.

Louis nie dokońca wiedział co go obudziło. Może promienie słońca, a może śpiew ptaków. Nie ważne. Liczyło się jedynie to, że ramiona Harry'ego obejmowały go ciasno. Mruknął cicho i nie otwierając oczu wtulił się w chłopaka jeszcze bardziej. Pragnął się w niego wtopić, stać się jego częścią. Może bijącym sercem? Tak, chciał być tym biciem, które rozlegało się tuż przy jego własnym. Nigdy nie był z nikim tak blisko, tak intymnie. Przesunął głowę i jego usta musnęły skórę Harry'ego. Poczuł nieznaną ochotę, aby jej posmakować. Wysunął język i przejechał nim po delikatnej fakturze. Po sekundzie zastąpił go ustami, najpierw delikatnie całując, a potem odważniej muskając zębami.
-Louis?-wychrypiał Harry, przesuwając dłonią wzdłuż pleców króla, aż do miękkich włosów, w które wplótł palce. Louis przesunął palce na jego obojczyk, nie przestając pieścić smukłej szyi. Harry jęknął gardłowo, a król poczuł twardniejącą erekcję. Matko, ten dźwięk. Mógłby go słuchać przez całe życie. Oderwał wargi od skóry Harry'ego i spojrzał na niego intensywnym wzrokiem. Harry bez wahania pochylił głowę i złączył ich wargi. Wtem rozległo się pukanie do drzwi, zza których dobiegł ciepły głos gospodyni.
-Wasza wysokość.-zawołała miękko.-Pora wstawać.
Jej kroki się oddaliły. Louis westchnął ciężko. Zwyzywałby kobietę, za to, że przeszkodziła im w takim momencie, ale za bardzo ją lubił. Była dla niego jak druga matka. Odsunął się minimalnie od Harry'ego i wygiął szyję, żeby spojrzeć na zegar.
-Muszę wstać.-jęknął, nie ruszając się z miejsca.
-Po co?- prychnął Harry, obejmując ramieniem jego talię i kładąc mu głowę na piersi.
-Dzisiaj sprawdzam stan stajen...
-Naprawdę musisz robić takie rzeczy?-Harry rozkoszował się palcami Louisa przesuwającymi się między jego lokami.-To chore. Jesteś królem, powinieneś się bawić.
-Oj, Hazz... To nie takie łatwe. Wolę tego dopilnować. Te konie to niesamowite rumaki.-Louis spoglądał czule na kędzierzawą postać leżącą na nim.
-Mogę iść z tobą?-spytał Harry.
-Jeśli chcesz. A teraz wstawaj, musisz przemknąć do siebie, póki nikt się nie kręci.-zaśmiał się król, wstając. Zniknął w garderobie, a po chwili wrócił kompletnie ubrany. Podszedł do Harry'ego, który wciąż leżał na łóżku i usiadł obok niego.
-Idę na śniadnie, przyjdź za chwilę.-poprosił, przesuwając dłonią po policzku chłopaka. Pochylił się i pocałował go lekko. Wstał, a wychodząc z pokoju rzucił mu ostatnie długie spojrzenie.
~*~
-Wszystko w porządku?-spytał Niall, przyglądając się uważnie na króla. Louis miał na policzkach lekkie wypieki i nucił sobie tylko znaną melodię.
-W jak najlepszym.-zaśmiał się szatyn, nakładając sobie śniadanie.
-O mój Boże!-wykrzyknął blondyn, upuszczając widelec.-Zrobiłeś to!-jasnoniebieskie oczy chłopaka rozszerzyły się gwałtownie. Poderwał się z krzesła i chciał piszczeć jak podekscytowana dziewczyna, ale głos, który dobiegł go od strony drzwi, skutecznie ostudził jego zapał.
-Dzień dobry.-głos Eleanor był chłodny, wyraźnie sugerował, że wciąż ma za złe to jak ją poniżono zeszłej nocy. Louis zamknął oczy i skrzywił się nieznacznie. To, że dziewczyna przyszła przed Harry'm, oznaczało, iż zajmie miejsce po prawicy Louisa. A on naprawdę nie chciał skupiać się na niej. Chciał Harry'ego obok siebie. Niall ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na przyjaciela i uścisnął lekko jego ramię, potem po prostu zamieniając miejscami swoją zastawę z następną, dzięki czemu miejsce po lewej stronie Louisa było wolne. Szatyn przesłał blondynowi wdzięczne spojrzenie, przywołał na twarz sztuczny uśmiech i przywitał swoją narzeczoną. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, ale przerwało ją wejście Harry'ego, prowadzącego Zayna.
-Cześć, Boo.-przywitał się z królem, ściskając lekko jego ramię.-Pozwoliłem sobie zagarnąć Zayna, nie obrazisz się?-spytał, siadając na wolnym miejscu. Louis pokręcił głową, nie odrywając wzroku od zielonych tęczówek, a policzki bolały go od uśmiechu, którego nie potrafił powstrzymać.
~*~
-Jesteś pewien, że chcesz iść ze mną? - spytał Louis, spoglądając z uśmiechem na Harry'ego. Było już po śniadaniu, a król miał zamiar zrobić inspekcję stajni.
-Jak najbardziej! Niall wiele mi opowoadał o twoich koniach.
-Dobrze się znacie.-stwierdził Louis, mimowolnie zaciskając pięść. To nie tak, że był zazdrosny, przecież nie miał powodu. Zapadła niemiła cisza. Wstali razem i ruszyli do stajni.
-Byłem samotny.- Zaczął Harry, gdy wyszli na zewnątrz.- Wpadłem na Nialla przypadkiem. Wkradł się do naszego sadu, bo, jak to stwierdził "on nie ma tego rodzaju jabłek". Jest dla mnie bratem...
Louis usłyszał ciężki ton w jego głosie. Bez wahania odwrócił sporo większego chłopaka i przytulił go.
-Tęskniłem za tobą.-wyszeptał  Harry.
-Więc dlaczego nie pisałeś?-spytał król. Harry odsunął się o krok.
-Pisałem. Prawie co tydzień.
Louis uniósł brwi. Już otwierał usta, żeby się odezwać, gdy podbiegł do nich sługa.
-Wasza wysokość.-wydusił ciężko, niezgrabnie się kłaniając.-Przynoszę złe wieści.
-Co się stało, Jim?-głos szatyna był spokojny.
-Wasza siostra, panie... ona jest ciężko chora.
Cisza dźwięczała w powietrzu, zdawać się mogło, że cały świat oczekiwał na odpowiedź władcy. Ale zamiast niego rozległ się niski, chrapliwy głos.
-Pojedziemy tam, Boo.-powiedział Harry.

***
Witam, witam, witam.
Dodałabym jakiś niesamowcie błyskotliwy opis, ale jestem na to zbyt zmęczona...
Mam nadzieję, że się podobało.

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 9.

Louis opadł miękko na łóżko. Kolacja jak nigdy się udała. I to dzięki Harry'emu. Król nie potrafił nie rozkoszować się powracającym wspomnieniem ciepłej dłoni na swoim kolanie. Nagle ktoś zastukał w drzwi. Louis wstał z jękiem i podszedł je otworzyć. Za późno zorientował się, że to może być Eleanor, po raz kolejny próbująca się z nim przespać.
-Eleanor, daj już spokój.-prychnął spoglądając na dziewczynę.
-Oj Lou...-zamruczała, spoglądając na niego spod przymkniętych powiek. Może w dzień była idealną panną, grzeczną i ułożoną, ale gdy przychodziła do Louisa stawała się inna. Król westchnął i pochylił się nad nią.
-Nie pociągasz mnie.-wycedził.
-Więc mogę iść do kogo innego?-dziewczyna uniosła brwi.
-Tak.
-Do Zayna?-spytała. W tym samym nomencie przez otwarte okno dobiegł ich radosny chichot Nialla, do którego po sekundzie dołączył charakterystyczny śmiech Zayna.
-Życzę powodzenia.-powiedział Louis sarkastycznym tonem.
-A na przykład do Harry'ego?-Eleanor była uparta. Louis poczuł jak wali mu serce. Już otworzył usta, żeby zaprotestować, gdy rozelgł się chrapliwy głos.
-Śmiało, próbuj.-powiedział, wychodząc półnagi na korytarz. Cieszyłby się ze spojrzenia, które rzucił mu Louis, gdyby nie był tak wściekły. Nie pozwoli jej, żeby kiedykolwiek dotknęła Louisa bez jego zgody.
-Harry.-głos króla był stanowczy.-Daj jej spokój.
-Niech najpierw ona da spokój tobie.-prychnął Harry, stając obok przyjaciela. Delikatnie położył rękę na jego plecach.
-Eleanor, porozmawiamy o tym jutro. Teraz, proszę, odejdź.-powiedział Louis twardym tonem. Dziewczyna otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała, odwróciła się na pięcie i poszła do siebie.
-Wejdź na chwilę.-poprosił Louis, chwytając dłoń Harry'ego i ciągnąc go do swojego pokoju. Zamknął za nimi drzwi, a potem usiadł na łóżku, obok Harry'ego.
-Dziękuję.-powiedział, patrząc mu w oczy.
-Nie ma problemu, Boo.-Harry obdarzył go najpiękniejszym z uśmiechów. Louis opadł na łóżko i spojrzał na przyjaciela, który powtórzył ten ruch. W pokoju słychać było jedynie ich oddechy. Nawet tykanie zegara przycichło, jakby czas zatrzymał się dla tej dwójki. A potem Harry uniósł się na łokciu i spojrzał na Louisa z góry. Badał wzrokiem jego wyraziste kości policzkowe, smukły nos, skrzące się oczy i popadał w coraz większy zachwyt. Położył dłoń na szczęce króla i pogłaskał kciukiem jego policzek. Nie mógł się powstrzymać. Zamknął oczy i nieśmiało złączył ich usta. Powieki Louisa rozszerzyły się gwałtownie, żeby chwilę później opaść, gdy odwzajemnił pieszczotę. Pocałunek nie trwał długo, ale szatyn miał wrażenie, że to była wieczność. Harry odsunął spokojnie głowę, nie zabierając dłoni ze szczęki króla.
-Więc...-zająknął się, czując jak na jego policzki wpływają rumieńce.
-Więc...-powtórzył Louis, rówinież się czerwieniąc. Harry zachichotał i położył się obok Louisa, przyciągając go do uścisku.
~*~
Po raz pierwszy od kilku dni Niall był szczęśliwy. Nie wesoły jak zazwyczaj, ale szczęśliwy. To sięgało głębiej. Czuł to idąc przez ogród i wdychając nocne powietrze. To uczucie zagnieździło się w jego płucach i sprawiało, że miał ochotę głośno się śmiać. Nagle poczuł jak obca dłoń obejmuje go w pasie.
-Hej.-mruknął Zayn prosto do ucha blondyna.
-Hej. Idziesz się przejść?-spytał z szerokim uśmiechem. Zayn skinął głową. Szli w milczeniu, ciesząc się obecnością drugiego, gdy nagle dobiegł ich głos króla. Oboje jak na komendę spojrzeli w otwarte okno.
-Znowu kłóci się z Eleanor.-stwierdził Zayn.
-Ona jest ślepa.-prychnął Niall i po sekundzie parsknął śmiechem. Zayn spojrzał na niego i również zaczął chichotać. Nagle do wymiany zdań w zamku dołączył trzeci głos. Niall dopiero po chwili go rozpoznał.
-To Harry.-oznajmił. Spojrzeli na siebie z Zaynem i uśmiechnęli się jednocześnie.
-Ona nie wie.-bardziej stwierdził, niż spytał strażnik.
-Jakoś mi jej nie żal.-powiedział Niall. Szli dalej w ciszy. Nagle blondyn poczuł ciepłe palce muskające jego własne. Nie poruszył dłonią, nie będąc pewnym, czy to aby nie przypadek. Wtedy dotknięcie powtórzyło się, bardziej stanowczo. Niall przesunął lekko rękę i splótł własne palce z palcami Zayna. Nikt się nie odzywał, pomiędzy nimi rozbrzmiewała harmonicza cisza. Idealna.
***
Hej ludziska. Od dziś rodziały będą częściej, bo chcę już skończyć Wilka i zacząć coś nowego.
Myślę, że co drugi dzień będzie w porządku.
Miłej niedzieli ♡

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 8.

*nazajutrz*
Była jedna rzecz, której Louis nienawidził bardziej od przedstawicieli rządu: kolacja z przedstawicielami rządu. Przez cały dzień się do niej szykował, nawet nie miał okazji porozmawiać z Harry'm, poza krótkim przywitaniem podczas śniadania. Ledwo zdążył zjeść tost, gdy został wypchnięty na ostatnią przymiarkę garnituru, musiał upewnić się, czy wszystko jest w porządku, zapoznać się z listą gości i przydzielonymi im miejscami. Był właśnie w trakcie tego ostatniego, gdy do jadalni wkroczyła Eleanor.
-Baron Asker nie przybędzie.-oznajmiła. Baron Asker był jednym jednym z najważniejszych urzędników, co oznaczało, że miejsce tuż obok Louisa,jest wolne.
-Czy mogłabym...-zaczęła Eleanor, ale król jej przerwał:
-Posadź tam Harry'ego.
-Słucham?-dziewczyna uniosła brwi.-Wasza wysokość, nie sądzę, aby to był najlepszy pomysł.
-Dlaczego?-Louis podszedł do stołu i podniósł kartonik z nazwiskiem brakującego gościa. Królewskie krzesło stało na środku stołu, więc pozostawienie wolnego miejsca tuż obok nie wchodziło w grę.
-To... on nie gra żadnej roli w państwie.-wyrzuciła z siebie Eleanor.
-Wyobraź sobie, moja droga,-odparł Louis, odkładając kartonik i podchodząc do drzwi.-że Harry ma na mnie większy wpływ, niż ty i nadęci ministrowie razem wzięci. Jeśli ja chcę, aby siedział obok mnie, będzie siedzieć obok mnie.-oznajmił wychodząc na korytarz. Wspiął się na trzecie piętro we wschodnim skrzydle i zapukał w odpowiednie drzwi. Stłumiony głos oznajmił, że jest otwarte, więc nacisnął klamkę i wszedł. Nie spodziewał się widoku półnagiego Harry'ego. Poczuł, że zasycha mu w gardle, gdy wzrokiem badał idealne mięśnie.
-A gdyby to była jakaś panna?-wydusił. Harry zachichotał.
-Panny nie pukają do moich drzwi.-powiedział.
-Aż dziw bierze.-Louis uniósł brwi, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Harry zbliżył się do niego o krok.
-Nie narzekam.-stwierdził, podchodząc jeszcze bliżej.
-Skąd się wzięła ta blizna?-Louis zmienił temat, przesuwając palcem po różowej kresce poniżej obojczyka Harry'ego.
-Nie uwierzysz, ale zrobił mi ją Niall.-zachichotał Harry, chwytając dłoń Louisa.
-Bolało?
-Tylko trochę.-odparł Loczek  i zapadła długa cisza, podczas której po prostu stali i patrzyli sobie w oczy.
-Przyszedłem z małą prośbą.-powiedział król, studiując wzrokiem twarz przyjaciela.
-Zrobiłbym dla ciebie wszystko, Boo.-stwierdził Harry, a na policzkach szatyna wykwitły rumieńce.
-Przyjdź na kolację. Mamy jedno wolne miejsce.-wydusił mimo niezręcznego wyznania.
-Zgoda.-Harry uśmiechnął się.
-Obiecujesz?-naciskał Louis.
-Obiecuję, Boo.-wyszeptał Harry i przycisnął usta do dłoni króla, którą wciąż trzymał w swojej własnej. Przez sekundę rozkoszował się miękką skórą pod jego wargami, a potem ją puścił.-Idź się szykuj.
Louis zerknął na niego poraz  ostatni i pod wpływem impulsu ucałował różową bliznę na piersi Harry'ego. Kontakt trwał ułamek sekundy, ale wystarczył, żeby Louis spanikował i uciekł z pokoju.
~*~
Louis z uśmiechem witał wchodzących gości, lecz po jego głowie krążył tylko Harry. Król wyklinał na siebie samego i swoją głupotę. Teraz Harry nie przyjdzie. Na pewno teraz szykuje się do wyjazdu, żeby nie oglądać Louisa nigdy więcej. Szatyn automatycznie wyciągnął dłoń, żeby powitać następnego gościa i poczuł znajomy dotyk. Uniósł głowę, spoglądając prosto w zielone oczy.
-Harry!-ucieszył się.-Przyszedłeś!
-Obiecałem.-Harry przesłał mu kojący uśmiech i uścisnął lekko jego dłoń, a następnie stanął tuż za Louisem, rozglądając się wśród urzędników. Więcej niż połowa z nich przynajmniej raz została napadnięta przez Wilka. Cały komizm tej sytuacji polegał na tym, że żaden nie podejrzewał, że Wilk może przebrać się za owcę i dołączyć do stada baranów.
~*~
Kolacja była nudna jak zawsze. Jedynym urozmaiceniem był Harry, siedzący tuż obok Louisa, tak blisko, że poruszał się gwałtowniej króla owiewał jego zapach. Louis był przez to nieco rozkojarzony i musiał poprosić lorda Capmbella o powtórzenie wypowiedzi.
-W tym tygodniu znowu zostałem napadnięty!-powiedział mężczyzna. Louis się spiął. Więc Wilk jest w okolicy, można go złapać, wystarczy tylko... poczuł męską dłoń na swoim kolanie. Harry pochylił się i wyszeptał mu do ucha:
-On wygląda jak pająk.
Louis odetchnął głęboko.
-Wszystko ma takie... długie.-odszepnął z uśmiechem.
-Nie wiem, czy wszystko.-zachichotał Harry, a Louis siłą powstrzymał prychnięcie.
-Harry.-skarcił go, wsuwając dłoń pod stół i ściskając palce przyjaciela. Ten zaśmiał się nisko i wyprostował plecy. Jednak ich palce wciąż się stykały i Louis nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.

***
Po pierwsze: chciałam was przeprosić, że porzuciłam to ff bez słowa wyjaśnienia.
Mam nadzieję, że rozumiecie... zaczęłam w tym roku liceum, musiałam odnaleźć się w nowej szkole.
Zrozumiem, jeśli już was ono nie interesuje.
Po drugie: jeśli wciąż tu jesteście i chcecie być informowani napiszcie proszę.
Spróbuję nadrobić nieobecność podczas długiego weekendu.

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 7.

Król odwrócił głowę od okna i spojrzał pytająco na swoją narzeczoną.
-Nie powinieneś być teraz na szermierce?-powtórzyła zirytowanym tonem Eleanor.
-Faktycznie!-Louis podskoczył jak oparzony i wbiegł do garderoby. Szybko zmienił niewygodny frak na luźną koszulę z bufiastymi rękawami, udając, że nie dostrzega, iż Eleanor mu się przygląda. Przebiegł obok niej bez słowa, zbiegając po schodach. Już miał wejść do odpowiedniej sali, gdy trzasnęły drzwi wejściowe. Odwrócił się na pięcie i ujrzał...
-Harry!-krzyknął, podbiegając do przyjaciela. Przybysz spojrzał na niego zaskoczony, a potem jego twarz rozjaśnił najpiękniejszy z uśmiechów, ukazujący pełen garnitur białych zębów i dwa rozkoszne dołeczki w policzkach. Serce Louisa fiknęło koziołka, kiedy usłyszał lekko zachrypnięty głos.
-Boo Bear!-Harry rozłożył ramiona, a Louis odrazu w nie wpadł. Znał ten dotyk, był wyryty w jego pamięci, ale tym razem odebrał go w inny sposób. Czuł Harry'ego każym kawałkiem ciała. To było cudowne... i oszałamiające. Odsunęli się od siebie i Harry spojrzał na króla.
-Co ty masz na sobie?-spytał z rozbawieniem. Louis zaczerwienił się lekko.
-Szedłem właśnie na szermierkę.-wyjaśnił.
-Ale, Boo, ty nie lubisz szermierki.-Harry uniósł brwi.
-Myślisz, że robię to z własnej woli?
Harry zaśmiał się.
-I chciałbyś, żebym poszedł z tobą?-spytał, obejmując Louisa. Król położył mu ramię w tali i uśmiechnął się słodko do kamerdynera, który zachował wyuczoną powagę.
-John, zajmij się ulokowaniem mojego przyjaciela. I błagam, niech tym razem to będzie sypialnia przylegająca do mojej.-poprosił. Nietypowa decyzja zszokowała służącego, ale lata pracy sprawiły, że bez szemrania wykonał powierzone mu zadanie. Louis tymczasem pociągnął Harry'ego do sali, w czekał Zayn.
~*~
Pół godziny później Louis miał serdecznie dość Zayna, mówiącego mu o złej postwie.
-Zrób sobie dzisiaj wolne.-warknął, a strażnik wzruszył ramionami i wyszedł. Król opadł na ławkę tuż obok roześmianego Harry'ego.
-Naprawdę go lubię.-westchnął.-Ale czasem jest irytujący.
-Ale ma rację.-stwierdził Harry.
-I ty też?!-jęknął król, wstając.-W takim razie pokaż mi jak to ma być.
Harry wstał.
-Stań do pchnięcia.-poprosił, a następnie zaczął instruować Louisa, co powinien zmienić. Szatyn próbował opanować drżenie, ale, o matko, Harry tu był, a cienki materiał koszuli w ogóle nie chronił przed ciepłem jego dłoni, którą wciąż trzymał w dole pleców króla. Louis poczuł jego oddech na swoim policzku, gdy Loczek pochylił się, aby pokazać Louisowi jak poruszać ręką. Jednak król był zbyt rozproszony jego twarzą tak blisko własnej, jego ciepłem, jego obecnością, aby zapamiętać choć jeden ruch. Zamiast patrzeć na szpadę przyglądał się przystojnej twarzy nad swoim ramieniem. W pewnym momencie Harry przerwał i spojrzał mu prosto w oczy. Nagle za nimi trzasnęły drzwi. Louis odsunął się o krok od Harry'ego i spojrzał na Eleanor.
-Wasza wysokość.-dziewczyna dygnęła.-Przyszłam skonsultować się w sprawie menu na bal.
-W czym problem?-spytał Louis, odsuwając się od Harry'ego jeszcze kawałek. Jego serce biło zbyt szybko, kiedy czuł ciepło bijące od muskularnego ciała.
-Zastanawiałam się, czy podać sałatkę z krabów, czy krwetki.-powiedziała Eleanor, a Louis siłą woli powstrzymał grymas wpływający na jego twarz. Problem w tym, że...
-Louis nienawidzi owoców morza.-prychnął Harry, podchodząc do przyjaciela obejmując go delikatnie.
-Ja...-dziewczyna przez sekundę stała z otwartymi ustami, a potem się otrząsnęła-Nie wiedziałam.
~*~
Zayn westchnął, wychodząc z sali, w której ćwiczył szermierkę. Przed nim kolejny dzień włóczenia się po korytarzach i nie wpadania na niektóre osoby. Na przykład Nialla i... nie, tylko Nialla. Wszedł na pierwsze piętro, gdzie zatrzymała go Eleanor.
-Skończyliście już?-spytała, a gdy Zayn skinął głową prawie zbiegła ze schodów. Strażnik uniósł jeden kącik ust w nędznej imitacji uśmiechu. Miał nadzieję, że dziewczyna nie przeszkodzi władcy i jego przyjacielowi w... czymś ważnym. Zayn widział, że mają się ku sobie. W zasadzie wszyscy to widzieli, ale zgodnie milczeli. Nagle strażnik zorientował się, że jest na drugim piętrze. Tu był pokój Nialla. Chciał zawrócić, ale było już za późno. Drzwi po prawej otworzyły się i stanął oko w oko z blondynem. Przez długi czas trwała niezręczna cisza, podczas której mierzyli się spojrzeniami.
-Musimy pogdać.-odezwali się w tej samej chwili. Niall cofnął się do pokoju, a Zayn wszedł za nim, zamykając drzwi.
-Nie wiem, co teraz o mnie myślisz,-zaczął ostrożnie blondyn.-Ale musisz wiedzieć, że ten pocałunek... nie przeproszę cię za niego...
-Niall...-wtrącił się Zayn, ale Niall mu przerwał:
-Daj mi skończyć. Możesz mnie teraz znienawidzić, możesz przestać się do mnie odzywać, ale musisz wiedzieć, że... posobasz mi się, Zayn.-ostatnie słowa sprawiły, że na policzkach Nialla wykwitły rumieńce. Wbił wzrok w podłogę, byleby nie musieć znosić tych ciemnych oczu. Znienacka poczuł jak ciepłe palce unoszą jego podbródek. Zayn wachał się sekundę, a potem zamknął oczy i pochylił głowę, żeby złączyć ich usta w czułym pocałunku. Poczuł jak blondyn zaplata dłonie na jego karku i objął jego talię, pogłębiając pocałunek. Nie wiedział jak smakuje niebo, ale czuł, że nigdy nie był go bliżej niż w tej chwili.

***
Jedno słowo: spieprzyłam. Ten rozdział jest porażką, ale poczekajcie na 9...
Przepraszam za opóźnienie...
Ugh, głupia szkoła...
Pozdrawiam.

sobota, 6 września 2014

Rozdział 6.

Louis w zamyśleniu wyszedł do ogrodu. Minęły trzy dni użerania się z paskudnymi ministrami, a on dalej czuł usta Harry'ego na swoim czole. Na dodatek jedyną osobą, z którą odważyłby się porozmawiać o tym dziwnym uczuciu w jego piersi był Niall, który niestety nie wychodził z pokoju, otwierając drzwi jedynie pokojówce z posiłkami. Louis nie rozumiał jego zachowania. Z resztą Louis nie rozumiał już niczego. Zazwyczaj wesoły i rześki, choć trochę wystraszony Niall zaszywa się w pokoju. Zayn zamiast stać wyprostowany na warcie snuje się smętnie po zamku. On sam nie może spać nocami, a pod jego powiekami nieustannie jaśniał obraz Harry'ego. Jedyną niezmienną rzeczą była Eleanor, co wieczór próbująca wślizgnąć mu się do łóżka. Król przeszedł do ogrodu różanego, a przed jego oczami znów pojawił się Harry. Louis miał już dość. Musiał się komuś wygadać. Nawet jeśli ten ktoś tego nie chce. Energicznie ruszył do pokoju Nialla. Załomotał w drzwi, ale odpowiedziała mu cisza.
-Niall otwórz.-warknął. Gdy drzwi pozostały zamknięte znów w nie załomotał.
-Niall, rozkazuję ci otworzyć.-poraz kolejny odpowiedziała mu głucha cisza.
-Cholera jasna, Horan, otwórz te jebane drzwi!-Louis tracił cierpliwość. Już miał użyć bardziej drastycznych metod, gdy szczęknął zamek i drzwi się otworzyły, ukazując Nialla. Chłopak wyglądał jak stos nieszczęść.
-Cóż to za słownictwo?-wymamrotał, wpuszczając króla do pokoju.
-Ważne, że zadziałało.-prychnął Louis, z rozpędem siadając na łóżku.
-Co się dzieje, Niall?-spytał, gdy przyjaciel zajął miejsce obok niego.
-Nieważne.
-Ważne. Wszyscy powariowali. Ty siedzisz w pokoju, Zayn snuje się jak jakiś duch...
-Zayn jest smutny?-Niall wpadł w słowo Louisowi.
-Tak. Próbowałem wyciągnąć z niego o co chodzi, ale powiedział jedynie, że pocałował kogoś...-Louis zachłysnął się powietrzem, gdy dotarło do niego o kim mówił Zayn. Zdołał wydusić jedynie krótkie "Och." i spojrzał na Nialla.
-Już wiesz.-powiedział  blondyn.-Teraz możesz mnie wyrzucić.
-Niby dlaczego? Matko, Nialler...-Louis nie wiedział co powiedzieć.
-Kochasz go?-zaryzykował po chwili ciszy.
-Nie wiem .-wymamrotał Niall.-Nawet go nie lubię. Ale ma w sobie coś... nie potrafię tego opisać.
-Nie możesz przestać o nim myśleć? Chcesz słuchać jego głosu, dotykać go? Pragniesz, żeby był obok ciebie? Śnisz o nim?
-Tak, skąd...-Niall spojrzał w oczy króla.
-Powiedzmy, że jestem w podobnej sytuacji.-Louis opadł ciężko na łóżko i spojrzał w sufit.
-To Harry, prawda?-spytał blondyn.
-Niestety.-mruknął król.-Niall, czy ja się zakochuję?
-Nie wiem, Lou. To możesz wiedzieć tylko ty.
~*~
-Od trzech dni żadnej informacji od Nialla.-powiedział zaniepokojonym tonem Liam, zwracając na siebie uwagę całego obozu.
-Fakt, to trochę niepokojące.-przytaknął Ashton.
-Zazwyczaj zjawia się codziennie.-dodał Paul.
-Myślicie, że coś mu się stało?-spytał Luke. Wszyscy zamilkli i spojrzeli w stronę Harry'ego, który stał w pewnym oddaleniu, nie słysząc rozmowy.
-Który do niego pójdzie?-spytał Michael, zerkając z ukosa na Eda. Wszyscy wiedzieli, że rudzielec ma kojący wpływ na ludzi. Chłopak skinął głową, wstał i podszedł do Loczka.
-Martwimy się o Nialla.-zaczął.
-Ed, to nie jest takie łatwe.- warknął Harry, siadając na kamieniu i ukrywając twarz w dłoniach. Rudzielec niepewnie poklepał go po ramieniu.
-Domyślam się Harry. Ale powinieneś pomyśleć o reszcie.
-Wiem. Tylko... pojawię się tam, spotkam Louisa, porozmawiam z nim, przytulę... albo zrobię coś jeszcze gorszego.-wymamrotał Harry.-Louis mnie znienawidzi, a ja do końca życia będę cierpieć.
-Harry, on cię nigdy nie znienawidzi.-Ed pogłaskał przyjaciela po plecach, gładko przełykając informację o jego zauroczeniu.
-A jeśli tak?-z Harry podniósł głowę, a na policzkach miał ślady łez.
-W takim przypadku włamię się na zamek i osobiście skopię mu tyłek.-oświadczył Ed, a Harry zaśmiał się cicho.
-Dzięki.-mruknął, ocierając łzy i wstając.-Pojadę tam.

***
Dzień dobry, jak tam humory w sobotę? Wreszcie weekend, nie mogłam się doczekać. Wy chyba też.
Rodział szósty za nami, przepraszam, że z takim poślizgiem.
Dziękuję za komentarze i do napisania za tydzień!
Pozdrawiam xxx.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 5.

Louis nie miał pojęcia, co go podkusiło, żeby wstać tak wcześnie. Ale jak już się obudził to nie potrafił spowrotem zasnąć. Jedynym wyjściem było ubranie się i spacer po zamku. Wędrował powolnym krokiem wzdłuż korytarzy, gdy nagle dostrzegł skuloną postać na jednym z wyściełanych parapetów. Dopiero po chwili rozpoznał Zayna. Podszedł do niego i ostrożnie dotknął jego ramienia.
-Zayn? Wszystko w porządku?-spytał miękko. Strażnik spojrzał na niego pusto.
-Nic nie jest w porządku.-powiedział. Louis usiadł obok niego.
-Co się stało?
-Nieważne.-Zayn ukrył twarz w ramionach.
-Ważne. Mów o co chodzi.
-Pocałowałem kogoś niewłaściwego.-wymamrotał Zayn, wciąż trzymając twarz w ramionach. Louis dopiero po chwili zrozumiał jego słowa.
-Co znaczy: niewłaściwego. Czy to była mężatka?-spytał ciepło. Zayn jedynie pokręcił głową.-Więc kto?
-Lepiej, żeby wasza wysokość tego nie wiedział.-strażnik podniósł głowę, a w jego oczach zalśniły łzy.
-Jeśli to Eleanor, to nie robi żadnego problemu.-zaśmiał się Louis. Naprawdę było mu bez różnicy z kim sypia jego narzeczona, dopóki nie przyjdzie z brzuchem i nie będzie wmawiać ludziom, że to królewski potomek. Zayn zaśmiał się sucho.
-Ona w ogóle mnie nie interesuje.-prychnął.-Niech wasza wysokość nie przejmuje się moimi problemami.
-Ale...-zaczął król, lecz strażnik mu przerwał:
-Radzę zejść do holu.-Louis przez sekundę milczał, a potem zerwał się i ruszył na dół. Coś mu mówiło, że Zayn ma rację, że właśnie tam powinien teraz być. Już na schodach zauważył Harry'ego z torbą podróżną, szykującego się do wyjazdu. Wykrzyknął jego imię i prawie sfrunął na dół.
-Wyjeżdżasz?-spytał, choć i tak znał prawdy. Harry zagryzł wargę i skinął głową.
-Muszę.-powiedział cicho.
-Dlaczego?
-Jesteś królem, musisz mieć nieskazitelną reputację.
-Nie rozumiem w czym ty przeszkadzasz.-Louis uniósł brwi, podchodząc jeszcze bliżej i dotykając dłonią przedramienia Harry'ego.
-Słyszałeś co ludzie mówią?-spytał Harry. Louis skinął głową. Eleanor wszystko mu wyśpiewała, kiedy przyszła do niego wieczorem, licząc, że wślizgnie mu się do łóżka. Zrozumiał Harry'ego.
-Tylko wróć, proszę.-poprosił, chwytając dłoń Harry'ego.
-Wrócę.
-Nie.-Louis mocniej ścisnął jego dłoń.-Wróć wkrótce. Obiecaj.
Harry przez sekundę patrzył mu w oczy, a potem bez ostrzeżenia go przytulił. Król automatycznie położył ręce na jego plecach i schował twarz w jego szyi.
-Obiecuję. Kilka dni, Boo.-wyszeptał Harry, zamykając oczy i rozkoszując się jego dotykiem. Po chwili się odsunął i pocałował delikatnie czoło Louisa.
-Nie daj się im, Boo Bear.-powiedział, poraz ostatni ściskając dłoń przyjaciela. Na odchodnym rzucił groźne spojrzenie kamerdynerowi, który udawał, że nie widział całej sytuacji przed chwilą i wyszedł. Przytroczył trobę do siodła, wsiadł na konia i ruszył w stronę lasu. Ledwo wyjechał poza bramę poczuł łzy cieknące po twarzy. Razem z zimnym wiatrem były bolesną mieszanką, ale Harry nie zwracał na nie uwagi. Ruszył znajomą drogą. Przy jaskiniach nikogo nie było. Na ziemi, po prawej stronie wejścia leżały trzy sosnowe gałęzie z garstką wilczych jagód na wierzchu. Przypadkowemu wędrującemu nic to nie mówiło, jednak Harry sam wymyślił ten kod. Jagody pokazywały, że to wiadomość dla niego, ilość gałęzi informowała który obóz, a ich położenie w którą stronę. Loczek domyślił się, że chodzi o obóz nad jeziorkiem. Wsiadł na konia i pojechał w odpowiednim kierunku.
~*~
Obóz przywitał go ciepłym śniadaniem i trzaskającym ogniskiem, idealnym pocieszeniem w ten ponury dzień. Liam usiadł obok niego.
-Plan nie wypalił?-spytał.
-Wczoraj był tu Niall i mówił, że wszystko jest w porządku.-wtrącił się Calum, przygryzając jabłko.
Harry westchnął.
-Działamy według planu. Potrzebuję tylko kilku dni na...-nie wiedział jak wyjaśnić im to, że nie mógł za długo patrzeć na Louisa, bo bał się, że wybuchnie płaczem, wiedząc, że ten cudowny mężczyzna już wkrótce będzie należeć do Eleanor.
-Harry.-Ashton podszedł i poklepał go po plecach.-Wszyscy wiemy, że przyjaźniłeś się z królem.
-Właśnie. To musi być cholernie ciężkie.-Luke uśmiechnął się pocieszająco.
-Dzięki chłopaki.-Harry wymusił uśmiech i wstał. Bez słowa odwrócił się i podszedł do jeziora, nad którym ponuro unosiła się mgła. Schylił się po kilka gładkich kamieni i zaczął rzucać nimi w czarną toń. Po jakimś czasie usłyszał ciche kroki i obok niego stanął rudowłosy Ed.
-Harry... Chodzi o coś więcej prawda?-spytał ostrożnie. Loczek rzucił ostatni kamień i w milczeniu obserwował jak zanurza się z pluskiem.
-Czy to ważne?-powiedział po chwili, odwracając się w stronę obozu.-Obrabujmy jakiegoś bogacza, to poprawi mi humor.

***
Witajcie. Ostatni wolny czwartek, huh?
Piąty rozdział za wami, mam nadzieję, że się spodobał.
Jak zawsze dziękuję za komentarze, było ich aż 9!
Nie wiem, jak z rozdziałem w przyszłym tygodniu, rozumiecie, szkoła... Ale z pewnością będzie.
Pozdrawiam xxx.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 4.

Harry zastukał do drzwi Nialla, a potem wsunął się do środka.
-Hej.-przywitał się i usiadł w fotelu.
-Cześć.- Niall siedział w fotelu naprzeciw, podjadając jakieś ciastka.-Jak ci idzie?
-Dobrze, wkrótce to z niego wyciągnę.
-Ganiając za nim po całym ogrodzie?-blondyn uniósł brwi i ugryzł kolejne ciastko.
-Skąd wiesz?
-Błagam, cały zamek aż huczy.- Niall popił ciastko herbatą i wziął z patery następne.- Wiesz co mówią? Że przyjechałeś i od razu sprowadzasz króla na złą drogę.
-Zabawne.-mruknął sarkastycznie Harry, wyglądając przez okno. Słońce chyliło się ku zachodowi, oświetlając ogrody miękkim, pomarańczowym blaskiem. Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie delikatną dłoń Louisa w jego własnej.
-Kochasz go.-odezwał się znienacka Niall, a gdy Harry spojrzał na niego zdziwiony dodał:
-Louisa. Kochasz go.
-Wychowaliśmy się razem, to oczywiste, że jest dla mnie ważny.-odparł Harry, nieświadomie się spinając.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Kochasz go w Ten sposób.-powiedział blondyn, kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
-Zwariowałeś?-loczek stanął na równe nogi i spojrzał na przyjaciela.-On jest królem.
-To niczego nie zmienia.-Niall był wyjątkowo spokojny. Po prostu wziął kolejne ciastko. Harry poczuł jak w nim buzuje. Miał ochotę wytrącić jedzenie z dłoni przyjaciela. Na szczęście w tym samym czasie ktoś zapukał do drzwi. Do pomieszczenia wszedł Zayn.
-Witaj, Niall. Nie chciałem wam przeszkodzić.-uśmiechnął się kącikiem ust. Harry odwrócił się, ignorując przerażone spojrzenie przyjaciela i bez słowa wyszedł na zewnątrz. Energicznym krokiem doszedł do swojego pokoju, gdzie usiadł na łóżku i zaczął płakać. Nie potrafił dłużej powstrzymywać łez. Dlaczego Niall musiał mieć rację? Harry faktycznie kochał Louisa. Kochał go odkąd skończył 15 lat i uświadomił sobie, że woli chłopców. Kochał jego oczy, kochał jego włosy, jego zapach, jego głos... Gdy Louis zostal królem Harry odizolował się od świata, ale to nie pomagało. Wciąż rozpamiętywał ostatni dotyk, ostatnie słowo. I wtedy, gdy miał wyjechać za morze i tam rozpocząć nowe życie został napadnięty przez bandę chłopców. Byli dobrzy, jednak brakowało im wprawy i dobrego przywódcy. Dali się schwytać. Ale Harry zamiast się wściec dołączył do nich, stając się Wilkiem, najgroźniejszym z rozbójników. Pod przebraniem napadał, rabował i oddawał biednym. Dał się porwać, był w ciągłym ruchu, nagle dostał pod rozkaz i opiekę siedmiu chłopaków. Było ciężko, ale wszystkiego się nauczyli. A potem popełnił błąd i napadł na królewskie obozowisko. Gdy zorientował się czyj poprzec drży na wietrze było za późno. Spotkał Louisa i wszystko legło w gruzach. Louis żył w jego snach, codziennie widział go na nowo, czuł jego zapach, słyszał jego głos. Wariował przez to. I wariował, gdy słyszał, że król ma obsesję na punkcie Wilka. Harry był zazdrosny... o samego siebie.
-Do diabła z tym.-mruknął, opadając ciężko na łóżko i ocierając ślady łez z policzków. Zmęczony zamknął oczy i zaczą rozpamiętywać dzisiejszy dzień.
~*~
-Przyjaźnicie się?-spytał Zayn, bezceremonialnie siadając na wolnym fotelu i biorąc ciastko.
-C-co ty tu robisz?-głos Nialla drżał. Chłopak bał się strażnika. I czuł też coś więcej, coś, czego nie chciał czuć, nie do strażnika, nienawidził go. Głos Zayna zawsze był miękki, ciepły, ale przesiąknięty szyderstwem. Blondyn czuł jak włoski na karku stają mu dęba.
-Przyszedłem trochę porozmawiać.-powiedział strażnik, wstając. Podszedł do Nialla i pochylił się nad nim.-Cokolwiek myśli król, ja wiem, że masz sekrety. I chcę je odkryć. Zdradzisz mi je, Niall?
Blondyn zadrżał. Sposób w jaki Zayn wypowiadał jego imię... Nie myśląc blondyn złapał strażnika i złączył ich wargi. Zayn rozszerzył oczy w szoku, a po chwili poddał się, wplatając dłoń we włosy Nialla i oddając pocałunek. Niall wydał ciche sapnięcie i przyciągnął go jeszcze bliżej, rozkoszując się iskrami, które przeskakiwały pomiędzy nimi. Zayn przymknął oczy i nagle gwałtownie odskoczył. Przerażony spojrzał w błękitne oczy i uciekł z pokoju.

***
Dzieńdoberek! Witam was w ten, tym razem naprawdę, słoneczny czwartek.
Po pierwsze: chciałam publicznie wyśmiać Dżastę i Ni-Ni, za to, że zwątpiły, że będzie Ziall. Ha ha ha.
Po drugie: YAY, osiem komentarzy! Uwielbiam was!
Mam nadzieję, że czwórka się sbodobała. Pozdrawiam xxx.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 3.

-Boisz się jej!-zachichotał Harry, gdy weszli do ogrodu różanego.
-Nie prawda!- zaprotestował z rozbawieniem Louis, chwytając dłoń Harry'ego i wciągając go między krzaki róż.
-Kłamiesz, Boo.-Harry chichotał opętańczo, pozwalając władcy posadzić się na ławeczce pod różanym łukiem.
-Bo ona jest przerażająca!-prychnął król, siadając obok niego.
-Wydawała się... sympatyczna.-skłamał Harry, dalej się śmiejąc. Louis prychnął.
-Co tak ci w niej przeszkadza?- Harry odruchowo położył głowę na ramieniu Louisa. Odkąd pamiętał tak siadali, bliżej niż przyjaciele.
-Pcha mi się do łóżka!- Louis przyłożył policzek do włosów Harry'ego i objął chłopaka ramieniem. Harry się zaśmiał.
-Brakowało mi tego, wiesz?-odezwał się po chwili.-Takiego po prostu siedzenia z tobą.
-Mi też Hazza. Tęskniłem za tobą.-wyszeptał król.
-Ostatni raz mieliśmy chwilę dla siebie w wieku 15 lat...-westchnął Harry i na chwilę zapadła cisza. Nagle rozległ się dziwny dźwięk i zalała ich woda. Oboje zerwali się zaskoczeni, a Louis po chwili wykrzyknął "Zraszacze!"* i pobiegł, trzymając Harry'ego za rekę. Zanim dotarli do szklarni byli cali mokrzy. Ze śmiechem oparli się o stolik, na którym stały petunie. Ich piersi falowały w przyśpieszonym oddechu, a mokre ubrania lepiły się do ciał, ale na twarzach gościły szerokie uśmiechy.
-Ja chcę jeszcze raz!-oznajmił Harry, i ze śmiechem wyciągnął Louisa na zewnątrz. Jak małe dzieci ganiali się po całym ogrodzie, śmiejąc się głośno. W końcu zraszacze przestały działać. Oboje opadli na ziemię, zmęczeni i mokrzy, ale szczęśliwi.
-To nie było królewskie, Boo.-zaśmiał się Harry. Louis uśmiechając się jak idiota zerwał źdźbło trawy, które cudem uniknęło skoszenia i połaskotał nim nos Harry'ego.
-Przestań.-prychnął ten, odsuwając rękę króla.- Nie lubię tego.
-Wiem. Dlatego to robię.- Louis uśmiechnął się bezczelnie i po chwili leżał przygnieciony ciężarem Harry'ego, siedzącego mu na biodrach. Nagle poczuł obezwładniający atak łaskotek. Szamotał się, próbując się wyrwać, ale był sporo mniejszy i nie miał szans. Wił się jak oszalały, piszcząc i praktycznie dusząc się ze śmiechu. Nagle do jego uszu dotarł wysoki okrzyk:
-Wasza wysokość! Tak nie przystoi!-Eleanor stała na ścieżce i przyglądała się im z szeroko otwartymi oczami. Louis wykorzystał przerwę w łaskotkach, chwycił w dłonie nadgarstki Harry'ego i spojrzał uważnie na dziewczynę.
-Co to oznacza, że nie przystoi?-spytał, unosząc brwi. Harry chciał wstać, ale Louis ścisnął lekko jego ręce, dając mu do zrozumienia, że ma się nie ruszać. W jakiś sposób chłopak siedzący na jego biodrach uspokojał go.
-No... jesteś królem!
-Ale jestem też człowiekiem.-Louis jednak usiadł, spychając Harry'ego na bok, ale dalej nie puszczał jego nadgarstków. Czerpał siłę, z ciepłej, miękkiej skóry pod jego palcami.-Chyba o tym zapominacie.
-Chcialam ci jedynie, wasza wysokość, przypomnieć, że za pół godziny zaczyna się spotkanie z ministrami.
Louis zaklął szpetnie prostując plecy. Nienawidził tych paskudnie nudnych spotkań. W teorii mieli opracowywać nowe sposoby zagospodarowania ziem, aby ubodzy również mieli możliwość życia, jednak w praktyce wszystko sprowadzało się do obmyślania nowych sposobów zdobycia pieniędzy dla bogatych. Louis miał już serdecznie dość tej bandy snobistycznych grubasów.
-Zjawię się tam.-oznajmił wyniośle, wstając i ciągnąc za sobą Harry'ego.-A teraz odejdź.
Dziewczyna dygnęła i ruszyła spowrotem w stronę zamku.
-Wszystko w porządku?-spytał lord, chwytając dłoń króla i pocierajac ją pocieszająco kciukiem.
-Nienawidzę ich.-prychnął Louis.-Tak cholernie ich nienawidzę.
-Dlaczego?-Harry objął delikatnie przyjaciela. Louis przytulił się do niego.
-Są okropni. I samolubni.-wymamrotał w szyję loczka, a każdy oddech powodował dreszcze przechodzące wzdłuż kręgosłupa Harry'ego. To zdecydowanie za bardzo mu się podobało. Odsunął się kawałek i spojrzał na króla. Nim się zorientował jego place gładziły delikatny policzek.
-Dasz radę, Boo.-wyszeptał i szybko złożył delikatny pocałunek na czole Louisa.-Chodź, przebierzemy się w coś suchego.-pociągnał władcę do zamku. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę z ich splecionych dłoni, ale żaden tego nie komentował. Nie było potrzeby.

*Zanim zapytacie (jeśli w ogóle) akcja opowiadania dzieje się w moim świecie i na jego potrzebę postanowiłam usprawnić kanalizację, bo nie wiem czy wiecie, ale wtedy wszędzie strasznie cuchnęło! Fuj!
***
Witam was w ten piękny, słoneczny czwartek (tak, to był sarkazm). Rozdział trzeci jest trochę... dziwny, ale mam nadzieję, że się spodobał.
Serdecznie dziękuję za osiem komentarzy pod poprzednimi, i jeśli do czwartku pod tym zbierzemy kolejne osiem rozdział macie gwarantowany. A w nim trochę akcji... choć niekoniecznie tam, gdzie się spodziewacie ;)
Pozdrawiam xxx.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 2.

Niall przemykał korytarzami, gdy został gwałtownie przyparty do ściany.
-Gdzie wczoraj popędziłeś?-wysyczał Zayn, przywódca straży, chwytając blondyna za kołnierz.
-Ja... ja...-zaczął się jąkać chłopak, a Zayn przybliżył ich twarze.
-Myślisz, że nie zauważyłem?- wysapał, łapiąc kontakt wzrokowy z Niallem, który jedynie bezradnie pokręcił głową. Zayn był zbyt blisko, żeby czuł się komfortowo. W takiej sytuacji miał ochotę jedynie...
-Zayn! Wstydziłbyś się!-rozległ się głos króla. Strażnik odsunął się gwałtownie i nawet nie przepraszając odszedł. Niall spojrzał z wdzięcznością na władcę.
-Wszystko w porządku Nialler?-spytał król.
-Tak, wasza wysokość.-wymamrotał chłopak.
-Daj spokój, tysiące razy prosiłem, żebyś mówił mi Louis.-uśmiechnął się szatyn, obejmując Nialla ramieniem.
-Przepraszam wa... Louis.-Niall z trudem odwzajemnił uśmiech.
-Co cię sprowadza do moich komnat, przyjacielu?
-Chciałem... bo wasza... erm, Louis. Lord Styles poinformował mnie, że przybędzie lada dzień.
-Lord Styles?-oczy Louisa rozjaśniły iskierki.-Wspaniale, zawsze lubiłem tego szelmę.
-Tak, ja-ja też.-Niall uśmiechną się i rozluźniając ramiona pozwolił królowi zaprowadzić się do jadalni. W zasadzie jadł już śniadanie razem z rozbójnikami, ale nigdy nie potrafił sobie odmówić pysznego posiłku.
~*~
Harry po raz ostatni poprawił rękawy i wszedł do zamku z podniesioną głową. Oznajmił kamerdynerowi, że przybył na jakiś czas i ruszył do jadalni. Od Nialla wiedział, że o tej godzinie król raczy się śniadaniem w towarzystwie wybranych. Nie przejmując się strażnikami przy drzwiach bez pukania wszedł do środka. Louis poderwał głowę i z uśmiechem wstał, podchodząc do Harry'ego.
-Wasza wysokość.-Harry trochę szyderczo skłonił głowę.
-Styles, całe wieki! Tak się cieszę, że cię widzę.-król bez ostrzeżenia przyciągnął przyjaciela do uścisku. Początkowo Harry się wahał, ale po chwili objął rękoma szyję Louisa, przyciągając go bliżej i spoglądając ukradkiem na Nialla. Blondyn skinął głową i wstając wskazał kciukiem wyjście, po chwili się ulatniając.
-Jadłeś coś? Pewnie nie, byłeś w drodze, siadaj, jedz!-Louis pchnął lekko Harry'ego w stronę miejsca po jego prawicy.
-Jadłem, wasza wysokość.-odparł Harry, siadając.
-Po pierwsze kłamiesz. Zawsze wiem, kiedy kłamiesz, zapomniałeś? A po drugie daj spokój z tytułami, Harry, wychowaliśmy się razem. W dzieciństwie nadawaliśmy sobie przezwiska, pamiętasz?-Louis nawijał jak katarynka, nakładając Harry'emu tosty z dżemem. O tak, Harry doskonale pamiętał, jak wspaniale się bawili, zanim okazało się, że Louis jest pierwszy w kolejce do tronu, a Harry... Harry został jedynie lordem Stylesem.
-Pamiętam... Boo Bear.-uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki. Louis żartobliwie pacną go w ramię.
-Nie to przezwisko miałem na myśli!-powiedział. Harry zaśmiał się wkładając tosta do ust.
-Ale to moje ulubione.-odparł po chwili.
-Niestety.-westchnął Louis. Przyjrzał się uważnie Harry'emu, przekrzywiając głowę.-Twoje włosy już się tak nie kręcą.-stwierdził, bezwiednie nawijając na palec jeden kędzior.
-Wiem... Ściąłem je, bo mi przeszkadzały. Za to twoje urosły, Boo.-Harry wyciągnął dłoń, chcąc przesunąć nią przez szatynową grzywkę króla, jednak w tej samej chwili drzwi jadalni się otworzyły i weszła przez nie piękna kobieta.
-Witaj wasza wysokość.-dygnęła wdzięcznie i podeszła pewnie do swojego stałego miejsca. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest ono zajęte przez wysokiego mężczyznę. Przystanęła i otworzyła usta ze zdumienia.
-Coś się stało?-Harry uniósł brwi, ale doskonale wiedział o co chodzi. To miejsce przysługiwało... narzeczonej króla.
-T-tak.-wydusiła Eleanor, spoglądając z wyrzutem na władcę. Louis, unikając jej wzroku, wstał i chwycił Harry'ego za nadgarstek, ciągnąc go za sobą.
-Chodź pokażę ci ogrody.-powiedział, wychodząc na korytarz.

***
Rozdział drugi już za nami. Nie spodziewałam się tylu wyświetleń i komentarzy pod poprzednim, dziękuję, jesteście wspaniali!
Szczególne podziękowania dla Dżasty, za promowanie tego chłamu <3
Następny rozdział pojawi się... cóż, czekajcie na niego ;)
Pozdrawiam :*

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 1.

Długonogi sługa wbiegł do sali tronowej. Przemykając między dworzanami dopadł ucha miłościwego władcy. Niall kątem oka zerkał, jak zmieniała się mimika twarzy króla. Przystojne oblicze ściągnęło się w grymasie, a sekundę później rozjaśnił je szatański uśmiech. Niallowi zrobiło się niedobrze. Ten uśmiech mógł oznaczać tylko jedno. Drobny blondyn praktycznie zerwał się z miejsca i klucząc między ludźmi wyszedł na zewnątrz. Ruszył dobrze znaną plątaniną korytarzy. Prawie biegł, pragnąc jak najszybciej wydostać się z zamku. Czuł nieprzyjemne kucie w boku, ale nie zwracał na nie uwagi. Przelotnie zerknął przez okienko. Sługa właśnie wyjeżdżał z zamku, a razem z nim grupa uzbrojonych rycerzy. Niall przyśpieszył, jak burza wpadając do stajni. Odepchnął stajennego i wskoczył na osiodłanego już wierzchowca, od razu ruszając z kopyta. Rycerze mieli nad nim przewagę, ale jechali drogą, a chłopak pędził między drzewami. Galopem wjechał do obozu, zmuszając zwierzę, do przeskoczenia ogniska i gwałtownego hamowania przed wysokim mężczyzną.
-Harry, jadą tutaj.-wydusił blondyn. Przez sekundę panowała cisza, a potem wszyscy się zerwali. Ognisko wygaszono, garnki, narzędzia, koce pozbierano, broń przytroczono do pasa. Ośmiu mężczyzn w ciągu kilku minut wskoczyło na koń i ruszyli. Stopniowo grupa się rozdzielała, aby zmylić ewentualny pościg, jednak cel mieli ten sam: jaskinie po drugiej stronie lasu. Niall jechał razem z Harry'm i jego prawą ręką Liamem. Gdy dotarli na miejsce w jaskini byli już wszyscy.
-To już trzeci raz w tym miesiącu.-stwierdził Michael, a Josh tylko zaklął szpetnie. Wszyscy mieli już dość przenoszenia obozowiska co chwilę.
-A wszystko przez króla i jego obsesję.-warknął Luke.-Przepraszam, Niall.-rzucił po chwili, uświadamiając sobie, kto wśród nich stoi. Blondyn tylko skinął głową, zgadzając się z młodzieńcem. Naprawdę lubił króla. Gdy nie był opanowany obsesją schwytania Wilka był świetnym przyjacielem. Jednak to, że Wilkiem był przyszywany brat Nialla zmieniało jego stosunek do władcy.
-O co mu właściwie chodzi?-spytał Ed.
-Nie wiem...-blondyn pokręcił głową.-Kiedy go zapytałem, czy chodzi o złoto stanowczo odpowiedział, że nie. Może wykiwałeś go o jeden raz za dużo?-spojrzał na Harry'ego, który w zamyśleniu przygryzał wargę i marszczył brwi.
-Dajcie mi chwilę.- rzucił i wyszedł na zewnątrz. Ruszył w stronę rzeki, gdzie przysiadł na brzegu i w zamyśleniu spoglądał na wodę. Przed jego oczami znów odgrywała się scena z jednego z pierwszych rabunków. Pamiętał doskonale błękitne oczy rozszerzone raczej w fascynacji i zachwycie, niż przerażeniu. Pamiętał drobne ciało i szczupłe dłonie, przesuwające się wzdłuż jego szczęki, aby zdjąć maskę wilka, którą Harry miał zawsze na sobie. Ten dotyk wciąż go prześladował. Pamiętał zawód w oczach władcy, gdy Harry odsunął się o krok, aby chronić swoją tożsamość. I pamiętał, jaki miękki był policzek króla pod jego opuszkami. A potem uciekł. Nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek poza jego kompanami wiedział, kim Wilk jest naprawdę. Ale chyba pora to zmienić.
-Harry?-rozległ się za jego plecami cichy głos Nialla.
-Mam plan.-odparł Wilk, odwracając się do przyjaciela.-Ale musisz mi pomóc.

***
Cześć! Pierwszy rozdział nowego opowiadania gotowy. Mam nadzieję, że się spodobało. Gdyby coś było niezrozumiałe zapraszam do zakładki "Info". Jestem wdzięczna za każdy komentarz, to bardzo motywujące.
Pozdrawiam :)