czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 5.

Louis nie miał pojęcia, co go podkusiło, żeby wstać tak wcześnie. Ale jak już się obudził to nie potrafił spowrotem zasnąć. Jedynym wyjściem było ubranie się i spacer po zamku. Wędrował powolnym krokiem wzdłuż korytarzy, gdy nagle dostrzegł skuloną postać na jednym z wyściełanych parapetów. Dopiero po chwili rozpoznał Zayna. Podszedł do niego i ostrożnie dotknął jego ramienia.
-Zayn? Wszystko w porządku?-spytał miękko. Strażnik spojrzał na niego pusto.
-Nic nie jest w porządku.-powiedział. Louis usiadł obok niego.
-Co się stało?
-Nieważne.-Zayn ukrył twarz w ramionach.
-Ważne. Mów o co chodzi.
-Pocałowałem kogoś niewłaściwego.-wymamrotał Zayn, wciąż trzymając twarz w ramionach. Louis dopiero po chwili zrozumiał jego słowa.
-Co znaczy: niewłaściwego. Czy to była mężatka?-spytał ciepło. Zayn jedynie pokręcił głową.-Więc kto?
-Lepiej, żeby wasza wysokość tego nie wiedział.-strażnik podniósł głowę, a w jego oczach zalśniły łzy.
-Jeśli to Eleanor, to nie robi żadnego problemu.-zaśmiał się Louis. Naprawdę było mu bez różnicy z kim sypia jego narzeczona, dopóki nie przyjdzie z brzuchem i nie będzie wmawiać ludziom, że to królewski potomek. Zayn zaśmiał się sucho.
-Ona w ogóle mnie nie interesuje.-prychnął.-Niech wasza wysokość nie przejmuje się moimi problemami.
-Ale...-zaczął król, lecz strażnik mu przerwał:
-Radzę zejść do holu.-Louis przez sekundę milczał, a potem zerwał się i ruszył na dół. Coś mu mówiło, że Zayn ma rację, że właśnie tam powinien teraz być. Już na schodach zauważył Harry'ego z torbą podróżną, szykującego się do wyjazdu. Wykrzyknął jego imię i prawie sfrunął na dół.
-Wyjeżdżasz?-spytał, choć i tak znał prawdy. Harry zagryzł wargę i skinął głową.
-Muszę.-powiedział cicho.
-Dlaczego?
-Jesteś królem, musisz mieć nieskazitelną reputację.
-Nie rozumiem w czym ty przeszkadzasz.-Louis uniósł brwi, podchodząc jeszcze bliżej i dotykając dłonią przedramienia Harry'ego.
-Słyszałeś co ludzie mówią?-spytał Harry. Louis skinął głową. Eleanor wszystko mu wyśpiewała, kiedy przyszła do niego wieczorem, licząc, że wślizgnie mu się do łóżka. Zrozumiał Harry'ego.
-Tylko wróć, proszę.-poprosił, chwytając dłoń Harry'ego.
-Wrócę.
-Nie.-Louis mocniej ścisnął jego dłoń.-Wróć wkrótce. Obiecaj.
Harry przez sekundę patrzył mu w oczy, a potem bez ostrzeżenia go przytulił. Król automatycznie położył ręce na jego plecach i schował twarz w jego szyi.
-Obiecuję. Kilka dni, Boo.-wyszeptał Harry, zamykając oczy i rozkoszując się jego dotykiem. Po chwili się odsunął i pocałował delikatnie czoło Louisa.
-Nie daj się im, Boo Bear.-powiedział, poraz ostatni ściskając dłoń przyjaciela. Na odchodnym rzucił groźne spojrzenie kamerdynerowi, który udawał, że nie widział całej sytuacji przed chwilą i wyszedł. Przytroczył trobę do siodła, wsiadł na konia i ruszył w stronę lasu. Ledwo wyjechał poza bramę poczuł łzy cieknące po twarzy. Razem z zimnym wiatrem były bolesną mieszanką, ale Harry nie zwracał na nie uwagi. Ruszył znajomą drogą. Przy jaskiniach nikogo nie było. Na ziemi, po prawej stronie wejścia leżały trzy sosnowe gałęzie z garstką wilczych jagód na wierzchu. Przypadkowemu wędrującemu nic to nie mówiło, jednak Harry sam wymyślił ten kod. Jagody pokazywały, że to wiadomość dla niego, ilość gałęzi informowała który obóz, a ich położenie w którą stronę. Loczek domyślił się, że chodzi o obóz nad jeziorkiem. Wsiadł na konia i pojechał w odpowiednim kierunku.
~*~
Obóz przywitał go ciepłym śniadaniem i trzaskającym ogniskiem, idealnym pocieszeniem w ten ponury dzień. Liam usiadł obok niego.
-Plan nie wypalił?-spytał.
-Wczoraj był tu Niall i mówił, że wszystko jest w porządku.-wtrącił się Calum, przygryzając jabłko.
Harry westchnął.
-Działamy według planu. Potrzebuję tylko kilku dni na...-nie wiedział jak wyjaśnić im to, że nie mógł za długo patrzeć na Louisa, bo bał się, że wybuchnie płaczem, wiedząc, że ten cudowny mężczyzna już wkrótce będzie należeć do Eleanor.
-Harry.-Ashton podszedł i poklepał go po plecach.-Wszyscy wiemy, że przyjaźniłeś się z królem.
-Właśnie. To musi być cholernie ciężkie.-Luke uśmiechnął się pocieszająco.
-Dzięki chłopaki.-Harry wymusił uśmiech i wstał. Bez słowa odwrócił się i podszedł do jeziora, nad którym ponuro unosiła się mgła. Schylił się po kilka gładkich kamieni i zaczął rzucać nimi w czarną toń. Po jakimś czasie usłyszał ciche kroki i obok niego stanął rudowłosy Ed.
-Harry... Chodzi o coś więcej prawda?-spytał ostrożnie. Loczek rzucił ostatni kamień i w milczeniu obserwował jak zanurza się z pluskiem.
-Czy to ważne?-powiedział po chwili, odwracając się w stronę obozu.-Obrabujmy jakiegoś bogacza, to poprawi mi humor.

***
Witajcie. Ostatni wolny czwartek, huh?
Piąty rozdział za wami, mam nadzieję, że się spodobał.
Jak zawsze dziękuję za komentarze, było ich aż 9!
Nie wiem, jak z rozdziałem w przyszłym tygodniu, rozumiecie, szkoła... Ale z pewnością będzie.
Pozdrawiam xxx.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 4.

Harry zastukał do drzwi Nialla, a potem wsunął się do środka.
-Hej.-przywitał się i usiadł w fotelu.
-Cześć.- Niall siedział w fotelu naprzeciw, podjadając jakieś ciastka.-Jak ci idzie?
-Dobrze, wkrótce to z niego wyciągnę.
-Ganiając za nim po całym ogrodzie?-blondyn uniósł brwi i ugryzł kolejne ciastko.
-Skąd wiesz?
-Błagam, cały zamek aż huczy.- Niall popił ciastko herbatą i wziął z patery następne.- Wiesz co mówią? Że przyjechałeś i od razu sprowadzasz króla na złą drogę.
-Zabawne.-mruknął sarkastycznie Harry, wyglądając przez okno. Słońce chyliło się ku zachodowi, oświetlając ogrody miękkim, pomarańczowym blaskiem. Uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie delikatną dłoń Louisa w jego własnej.
-Kochasz go.-odezwał się znienacka Niall, a gdy Harry spojrzał na niego zdziwiony dodał:
-Louisa. Kochasz go.
-Wychowaliśmy się razem, to oczywiste, że jest dla mnie ważny.-odparł Harry, nieświadomie się spinając.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Kochasz go w Ten sposób.-powiedział blondyn, kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
-Zwariowałeś?-loczek stanął na równe nogi i spojrzał na przyjaciela.-On jest królem.
-To niczego nie zmienia.-Niall był wyjątkowo spokojny. Po prostu wziął kolejne ciastko. Harry poczuł jak w nim buzuje. Miał ochotę wytrącić jedzenie z dłoni przyjaciela. Na szczęście w tym samym czasie ktoś zapukał do drzwi. Do pomieszczenia wszedł Zayn.
-Witaj, Niall. Nie chciałem wam przeszkodzić.-uśmiechnął się kącikiem ust. Harry odwrócił się, ignorując przerażone spojrzenie przyjaciela i bez słowa wyszedł na zewnątrz. Energicznym krokiem doszedł do swojego pokoju, gdzie usiadł na łóżku i zaczął płakać. Nie potrafił dłużej powstrzymywać łez. Dlaczego Niall musiał mieć rację? Harry faktycznie kochał Louisa. Kochał go odkąd skończył 15 lat i uświadomił sobie, że woli chłopców. Kochał jego oczy, kochał jego włosy, jego zapach, jego głos... Gdy Louis zostal królem Harry odizolował się od świata, ale to nie pomagało. Wciąż rozpamiętywał ostatni dotyk, ostatnie słowo. I wtedy, gdy miał wyjechać za morze i tam rozpocząć nowe życie został napadnięty przez bandę chłopców. Byli dobrzy, jednak brakowało im wprawy i dobrego przywódcy. Dali się schwytać. Ale Harry zamiast się wściec dołączył do nich, stając się Wilkiem, najgroźniejszym z rozbójników. Pod przebraniem napadał, rabował i oddawał biednym. Dał się porwać, był w ciągłym ruchu, nagle dostał pod rozkaz i opiekę siedmiu chłopaków. Było ciężko, ale wszystkiego się nauczyli. A potem popełnił błąd i napadł na królewskie obozowisko. Gdy zorientował się czyj poprzec drży na wietrze było za późno. Spotkał Louisa i wszystko legło w gruzach. Louis żył w jego snach, codziennie widział go na nowo, czuł jego zapach, słyszał jego głos. Wariował przez to. I wariował, gdy słyszał, że król ma obsesję na punkcie Wilka. Harry był zazdrosny... o samego siebie.
-Do diabła z tym.-mruknął, opadając ciężko na łóżko i ocierając ślady łez z policzków. Zmęczony zamknął oczy i zaczą rozpamiętywać dzisiejszy dzień.
~*~
-Przyjaźnicie się?-spytał Zayn, bezceremonialnie siadając na wolnym fotelu i biorąc ciastko.
-C-co ty tu robisz?-głos Nialla drżał. Chłopak bał się strażnika. I czuł też coś więcej, coś, czego nie chciał czuć, nie do strażnika, nienawidził go. Głos Zayna zawsze był miękki, ciepły, ale przesiąknięty szyderstwem. Blondyn czuł jak włoski na karku stają mu dęba.
-Przyszedłem trochę porozmawiać.-powiedział strażnik, wstając. Podszedł do Nialla i pochylił się nad nim.-Cokolwiek myśli król, ja wiem, że masz sekrety. I chcę je odkryć. Zdradzisz mi je, Niall?
Blondyn zadrżał. Sposób w jaki Zayn wypowiadał jego imię... Nie myśląc blondyn złapał strażnika i złączył ich wargi. Zayn rozszerzył oczy w szoku, a po chwili poddał się, wplatając dłoń we włosy Nialla i oddając pocałunek. Niall wydał ciche sapnięcie i przyciągnął go jeszcze bliżej, rozkoszując się iskrami, które przeskakiwały pomiędzy nimi. Zayn przymknął oczy i nagle gwałtownie odskoczył. Przerażony spojrzał w błękitne oczy i uciekł z pokoju.

***
Dzieńdoberek! Witam was w ten, tym razem naprawdę, słoneczny czwartek.
Po pierwsze: chciałam publicznie wyśmiać Dżastę i Ni-Ni, za to, że zwątpiły, że będzie Ziall. Ha ha ha.
Po drugie: YAY, osiem komentarzy! Uwielbiam was!
Mam nadzieję, że czwórka się sbodobała. Pozdrawiam xxx.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 3.

-Boisz się jej!-zachichotał Harry, gdy weszli do ogrodu różanego.
-Nie prawda!- zaprotestował z rozbawieniem Louis, chwytając dłoń Harry'ego i wciągając go między krzaki róż.
-Kłamiesz, Boo.-Harry chichotał opętańczo, pozwalając władcy posadzić się na ławeczce pod różanym łukiem.
-Bo ona jest przerażająca!-prychnął król, siadając obok niego.
-Wydawała się... sympatyczna.-skłamał Harry, dalej się śmiejąc. Louis prychnął.
-Co tak ci w niej przeszkadza?- Harry odruchowo położył głowę na ramieniu Louisa. Odkąd pamiętał tak siadali, bliżej niż przyjaciele.
-Pcha mi się do łóżka!- Louis przyłożył policzek do włosów Harry'ego i objął chłopaka ramieniem. Harry się zaśmiał.
-Brakowało mi tego, wiesz?-odezwał się po chwili.-Takiego po prostu siedzenia z tobą.
-Mi też Hazza. Tęskniłem za tobą.-wyszeptał król.
-Ostatni raz mieliśmy chwilę dla siebie w wieku 15 lat...-westchnął Harry i na chwilę zapadła cisza. Nagle rozległ się dziwny dźwięk i zalała ich woda. Oboje zerwali się zaskoczeni, a Louis po chwili wykrzyknął "Zraszacze!"* i pobiegł, trzymając Harry'ego za rekę. Zanim dotarli do szklarni byli cali mokrzy. Ze śmiechem oparli się o stolik, na którym stały petunie. Ich piersi falowały w przyśpieszonym oddechu, a mokre ubrania lepiły się do ciał, ale na twarzach gościły szerokie uśmiechy.
-Ja chcę jeszcze raz!-oznajmił Harry, i ze śmiechem wyciągnął Louisa na zewnątrz. Jak małe dzieci ganiali się po całym ogrodzie, śmiejąc się głośno. W końcu zraszacze przestały działać. Oboje opadli na ziemię, zmęczeni i mokrzy, ale szczęśliwi.
-To nie było królewskie, Boo.-zaśmiał się Harry. Louis uśmiechając się jak idiota zerwał źdźbło trawy, które cudem uniknęło skoszenia i połaskotał nim nos Harry'ego.
-Przestań.-prychnął ten, odsuwając rękę króla.- Nie lubię tego.
-Wiem. Dlatego to robię.- Louis uśmiechnął się bezczelnie i po chwili leżał przygnieciony ciężarem Harry'ego, siedzącego mu na biodrach. Nagle poczuł obezwładniający atak łaskotek. Szamotał się, próbując się wyrwać, ale był sporo mniejszy i nie miał szans. Wił się jak oszalały, piszcząc i praktycznie dusząc się ze śmiechu. Nagle do jego uszu dotarł wysoki okrzyk:
-Wasza wysokość! Tak nie przystoi!-Eleanor stała na ścieżce i przyglądała się im z szeroko otwartymi oczami. Louis wykorzystał przerwę w łaskotkach, chwycił w dłonie nadgarstki Harry'ego i spojrzał uważnie na dziewczynę.
-Co to oznacza, że nie przystoi?-spytał, unosząc brwi. Harry chciał wstać, ale Louis ścisnął lekko jego ręce, dając mu do zrozumienia, że ma się nie ruszać. W jakiś sposób chłopak siedzący na jego biodrach uspokojał go.
-No... jesteś królem!
-Ale jestem też człowiekiem.-Louis jednak usiadł, spychając Harry'ego na bok, ale dalej nie puszczał jego nadgarstków. Czerpał siłę, z ciepłej, miękkiej skóry pod jego palcami.-Chyba o tym zapominacie.
-Chcialam ci jedynie, wasza wysokość, przypomnieć, że za pół godziny zaczyna się spotkanie z ministrami.
Louis zaklął szpetnie prostując plecy. Nienawidził tych paskudnie nudnych spotkań. W teorii mieli opracowywać nowe sposoby zagospodarowania ziem, aby ubodzy również mieli możliwość życia, jednak w praktyce wszystko sprowadzało się do obmyślania nowych sposobów zdobycia pieniędzy dla bogatych. Louis miał już serdecznie dość tej bandy snobistycznych grubasów.
-Zjawię się tam.-oznajmił wyniośle, wstając i ciągnąc za sobą Harry'ego.-A teraz odejdź.
Dziewczyna dygnęła i ruszyła spowrotem w stronę zamku.
-Wszystko w porządku?-spytał lord, chwytając dłoń króla i pocierajac ją pocieszająco kciukiem.
-Nienawidzę ich.-prychnął Louis.-Tak cholernie ich nienawidzę.
-Dlaczego?-Harry objął delikatnie przyjaciela. Louis przytulił się do niego.
-Są okropni. I samolubni.-wymamrotał w szyję loczka, a każdy oddech powodował dreszcze przechodzące wzdłuż kręgosłupa Harry'ego. To zdecydowanie za bardzo mu się podobało. Odsunął się kawałek i spojrzał na króla. Nim się zorientował jego place gładziły delikatny policzek.
-Dasz radę, Boo.-wyszeptał i szybko złożył delikatny pocałunek na czole Louisa.-Chodź, przebierzemy się w coś suchego.-pociągnał władcę do zamku. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę z ich splecionych dłoni, ale żaden tego nie komentował. Nie było potrzeby.

*Zanim zapytacie (jeśli w ogóle) akcja opowiadania dzieje się w moim świecie i na jego potrzebę postanowiłam usprawnić kanalizację, bo nie wiem czy wiecie, ale wtedy wszędzie strasznie cuchnęło! Fuj!
***
Witam was w ten piękny, słoneczny czwartek (tak, to był sarkazm). Rozdział trzeci jest trochę... dziwny, ale mam nadzieję, że się spodobał.
Serdecznie dziękuję za osiem komentarzy pod poprzednimi, i jeśli do czwartku pod tym zbierzemy kolejne osiem rozdział macie gwarantowany. A w nim trochę akcji... choć niekoniecznie tam, gdzie się spodziewacie ;)
Pozdrawiam xxx.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 2.

Niall przemykał korytarzami, gdy został gwałtownie przyparty do ściany.
-Gdzie wczoraj popędziłeś?-wysyczał Zayn, przywódca straży, chwytając blondyna za kołnierz.
-Ja... ja...-zaczął się jąkać chłopak, a Zayn przybliżył ich twarze.
-Myślisz, że nie zauważyłem?- wysapał, łapiąc kontakt wzrokowy z Niallem, który jedynie bezradnie pokręcił głową. Zayn był zbyt blisko, żeby czuł się komfortowo. W takiej sytuacji miał ochotę jedynie...
-Zayn! Wstydziłbyś się!-rozległ się głos króla. Strażnik odsunął się gwałtownie i nawet nie przepraszając odszedł. Niall spojrzał z wdzięcznością na władcę.
-Wszystko w porządku Nialler?-spytał król.
-Tak, wasza wysokość.-wymamrotał chłopak.
-Daj spokój, tysiące razy prosiłem, żebyś mówił mi Louis.-uśmiechnął się szatyn, obejmując Nialla ramieniem.
-Przepraszam wa... Louis.-Niall z trudem odwzajemnił uśmiech.
-Co cię sprowadza do moich komnat, przyjacielu?
-Chciałem... bo wasza... erm, Louis. Lord Styles poinformował mnie, że przybędzie lada dzień.
-Lord Styles?-oczy Louisa rozjaśniły iskierki.-Wspaniale, zawsze lubiłem tego szelmę.
-Tak, ja-ja też.-Niall uśmiechną się i rozluźniając ramiona pozwolił królowi zaprowadzić się do jadalni. W zasadzie jadł już śniadanie razem z rozbójnikami, ale nigdy nie potrafił sobie odmówić pysznego posiłku.
~*~
Harry po raz ostatni poprawił rękawy i wszedł do zamku z podniesioną głową. Oznajmił kamerdynerowi, że przybył na jakiś czas i ruszył do jadalni. Od Nialla wiedział, że o tej godzinie król raczy się śniadaniem w towarzystwie wybranych. Nie przejmując się strażnikami przy drzwiach bez pukania wszedł do środka. Louis poderwał głowę i z uśmiechem wstał, podchodząc do Harry'ego.
-Wasza wysokość.-Harry trochę szyderczo skłonił głowę.
-Styles, całe wieki! Tak się cieszę, że cię widzę.-król bez ostrzeżenia przyciągnął przyjaciela do uścisku. Początkowo Harry się wahał, ale po chwili objął rękoma szyję Louisa, przyciągając go bliżej i spoglądając ukradkiem na Nialla. Blondyn skinął głową i wstając wskazał kciukiem wyjście, po chwili się ulatniając.
-Jadłeś coś? Pewnie nie, byłeś w drodze, siadaj, jedz!-Louis pchnął lekko Harry'ego w stronę miejsca po jego prawicy.
-Jadłem, wasza wysokość.-odparł Harry, siadając.
-Po pierwsze kłamiesz. Zawsze wiem, kiedy kłamiesz, zapomniałeś? A po drugie daj spokój z tytułami, Harry, wychowaliśmy się razem. W dzieciństwie nadawaliśmy sobie przezwiska, pamiętasz?-Louis nawijał jak katarynka, nakładając Harry'emu tosty z dżemem. O tak, Harry doskonale pamiętał, jak wspaniale się bawili, zanim okazało się, że Louis jest pierwszy w kolejce do tronu, a Harry... Harry został jedynie lordem Stylesem.
-Pamiętam... Boo Bear.-uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki. Louis żartobliwie pacną go w ramię.
-Nie to przezwisko miałem na myśli!-powiedział. Harry zaśmiał się wkładając tosta do ust.
-Ale to moje ulubione.-odparł po chwili.
-Niestety.-westchnął Louis. Przyjrzał się uważnie Harry'emu, przekrzywiając głowę.-Twoje włosy już się tak nie kręcą.-stwierdził, bezwiednie nawijając na palec jeden kędzior.
-Wiem... Ściąłem je, bo mi przeszkadzały. Za to twoje urosły, Boo.-Harry wyciągnął dłoń, chcąc przesunąć nią przez szatynową grzywkę króla, jednak w tej samej chwili drzwi jadalni się otworzyły i weszła przez nie piękna kobieta.
-Witaj wasza wysokość.-dygnęła wdzięcznie i podeszła pewnie do swojego stałego miejsca. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest ono zajęte przez wysokiego mężczyznę. Przystanęła i otworzyła usta ze zdumienia.
-Coś się stało?-Harry uniósł brwi, ale doskonale wiedział o co chodzi. To miejsce przysługiwało... narzeczonej króla.
-T-tak.-wydusiła Eleanor, spoglądając z wyrzutem na władcę. Louis, unikając jej wzroku, wstał i chwycił Harry'ego za nadgarstek, ciągnąc go za sobą.
-Chodź pokażę ci ogrody.-powiedział, wychodząc na korytarz.

***
Rozdział drugi już za nami. Nie spodziewałam się tylu wyświetleń i komentarzy pod poprzednim, dziękuję, jesteście wspaniali!
Szczególne podziękowania dla Dżasty, za promowanie tego chłamu <3
Następny rozdział pojawi się... cóż, czekajcie na niego ;)
Pozdrawiam :*