środa, 12 listopada 2014

Rozdział 10.

Louis nie dokońca wiedział co go obudziło. Może promienie słońca, a może śpiew ptaków. Nie ważne. Liczyło się jedynie to, że ramiona Harry'ego obejmowały go ciasno. Mruknął cicho i nie otwierając oczu wtulił się w chłopaka jeszcze bardziej. Pragnął się w niego wtopić, stać się jego częścią. Może bijącym sercem? Tak, chciał być tym biciem, które rozlegało się tuż przy jego własnym. Nigdy nie był z nikim tak blisko, tak intymnie. Przesunął głowę i jego usta musnęły skórę Harry'ego. Poczuł nieznaną ochotę, aby jej posmakować. Wysunął język i przejechał nim po delikatnej fakturze. Po sekundzie zastąpił go ustami, najpierw delikatnie całując, a potem odważniej muskając zębami.
-Louis?-wychrypiał Harry, przesuwając dłonią wzdłuż pleców króla, aż do miękkich włosów, w które wplótł palce. Louis przesunął palce na jego obojczyk, nie przestając pieścić smukłej szyi. Harry jęknął gardłowo, a król poczuł twardniejącą erekcję. Matko, ten dźwięk. Mógłby go słuchać przez całe życie. Oderwał wargi od skóry Harry'ego i spojrzał na niego intensywnym wzrokiem. Harry bez wahania pochylił głowę i złączył ich wargi. Wtem rozległo się pukanie do drzwi, zza których dobiegł ciepły głos gospodyni.
-Wasza wysokość.-zawołała miękko.-Pora wstawać.
Jej kroki się oddaliły. Louis westchnął ciężko. Zwyzywałby kobietę, za to, że przeszkodziła im w takim momencie, ale za bardzo ją lubił. Była dla niego jak druga matka. Odsunął się minimalnie od Harry'ego i wygiął szyję, żeby spojrzeć na zegar.
-Muszę wstać.-jęknął, nie ruszając się z miejsca.
-Po co?- prychnął Harry, obejmując ramieniem jego talię i kładąc mu głowę na piersi.
-Dzisiaj sprawdzam stan stajen...
-Naprawdę musisz robić takie rzeczy?-Harry rozkoszował się palcami Louisa przesuwającymi się między jego lokami.-To chore. Jesteś królem, powinieneś się bawić.
-Oj, Hazz... To nie takie łatwe. Wolę tego dopilnować. Te konie to niesamowite rumaki.-Louis spoglądał czule na kędzierzawą postać leżącą na nim.
-Mogę iść z tobą?-spytał Harry.
-Jeśli chcesz. A teraz wstawaj, musisz przemknąć do siebie, póki nikt się nie kręci.-zaśmiał się król, wstając. Zniknął w garderobie, a po chwili wrócił kompletnie ubrany. Podszedł do Harry'ego, który wciąż leżał na łóżku i usiadł obok niego.
-Idę na śniadnie, przyjdź za chwilę.-poprosił, przesuwając dłonią po policzku chłopaka. Pochylił się i pocałował go lekko. Wstał, a wychodząc z pokoju rzucił mu ostatnie długie spojrzenie.
~*~
-Wszystko w porządku?-spytał Niall, przyglądając się uważnie na króla. Louis miał na policzkach lekkie wypieki i nucił sobie tylko znaną melodię.
-W jak najlepszym.-zaśmiał się szatyn, nakładając sobie śniadanie.
-O mój Boże!-wykrzyknął blondyn, upuszczając widelec.-Zrobiłeś to!-jasnoniebieskie oczy chłopaka rozszerzyły się gwałtownie. Poderwał się z krzesła i chciał piszczeć jak podekscytowana dziewczyna, ale głos, który dobiegł go od strony drzwi, skutecznie ostudził jego zapał.
-Dzień dobry.-głos Eleanor był chłodny, wyraźnie sugerował, że wciąż ma za złe to jak ją poniżono zeszłej nocy. Louis zamknął oczy i skrzywił się nieznacznie. To, że dziewczyna przyszła przed Harry'm, oznaczało, iż zajmie miejsce po prawicy Louisa. A on naprawdę nie chciał skupiać się na niej. Chciał Harry'ego obok siebie. Niall ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na przyjaciela i uścisnął lekko jego ramię, potem po prostu zamieniając miejscami swoją zastawę z następną, dzięki czemu miejsce po lewej stronie Louisa było wolne. Szatyn przesłał blondynowi wdzięczne spojrzenie, przywołał na twarz sztuczny uśmiech i przywitał swoją narzeczoną. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, ale przerwało ją wejście Harry'ego, prowadzącego Zayna.
-Cześć, Boo.-przywitał się z królem, ściskając lekko jego ramię.-Pozwoliłem sobie zagarnąć Zayna, nie obrazisz się?-spytał, siadając na wolnym miejscu. Louis pokręcił głową, nie odrywając wzroku od zielonych tęczówek, a policzki bolały go od uśmiechu, którego nie potrafił powstrzymać.
~*~
-Jesteś pewien, że chcesz iść ze mną? - spytał Louis, spoglądając z uśmiechem na Harry'ego. Było już po śniadaniu, a król miał zamiar zrobić inspekcję stajni.
-Jak najbardziej! Niall wiele mi opowoadał o twoich koniach.
-Dobrze się znacie.-stwierdził Louis, mimowolnie zaciskając pięść. To nie tak, że był zazdrosny, przecież nie miał powodu. Zapadła niemiła cisza. Wstali razem i ruszyli do stajni.
-Byłem samotny.- Zaczął Harry, gdy wyszli na zewnątrz.- Wpadłem na Nialla przypadkiem. Wkradł się do naszego sadu, bo, jak to stwierdził "on nie ma tego rodzaju jabłek". Jest dla mnie bratem...
Louis usłyszał ciężki ton w jego głosie. Bez wahania odwrócił sporo większego chłopaka i przytulił go.
-Tęskniłem za tobą.-wyszeptał  Harry.
-Więc dlaczego nie pisałeś?-spytał król. Harry odsunął się o krok.
-Pisałem. Prawie co tydzień.
Louis uniósł brwi. Już otwierał usta, żeby się odezwać, gdy podbiegł do nich sługa.
-Wasza wysokość.-wydusił ciężko, niezgrabnie się kłaniając.-Przynoszę złe wieści.
-Co się stało, Jim?-głos szatyna był spokojny.
-Wasza siostra, panie... ona jest ciężko chora.
Cisza dźwięczała w powietrzu, zdawać się mogło, że cały świat oczekiwał na odpowiedź władcy. Ale zamiast niego rozległ się niski, chrapliwy głos.
-Pojedziemy tam, Boo.-powiedział Harry.

***
Witam, witam, witam.
Dodałabym jakiś niesamowcie błyskotliwy opis, ale jestem na to zbyt zmęczona...
Mam nadzieję, że się podobało.

niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 9.

Louis opadł miękko na łóżko. Kolacja jak nigdy się udała. I to dzięki Harry'emu. Król nie potrafił nie rozkoszować się powracającym wspomnieniem ciepłej dłoni na swoim kolanie. Nagle ktoś zastukał w drzwi. Louis wstał z jękiem i podszedł je otworzyć. Za późno zorientował się, że to może być Eleanor, po raz kolejny próbująca się z nim przespać.
-Eleanor, daj już spokój.-prychnął spoglądając na dziewczynę.
-Oj Lou...-zamruczała, spoglądając na niego spod przymkniętych powiek. Może w dzień była idealną panną, grzeczną i ułożoną, ale gdy przychodziła do Louisa stawała się inna. Król westchnął i pochylił się nad nią.
-Nie pociągasz mnie.-wycedził.
-Więc mogę iść do kogo innego?-dziewczyna uniosła brwi.
-Tak.
-Do Zayna?-spytała. W tym samym nomencie przez otwarte okno dobiegł ich radosny chichot Nialla, do którego po sekundzie dołączył charakterystyczny śmiech Zayna.
-Życzę powodzenia.-powiedział Louis sarkastycznym tonem.
-A na przykład do Harry'ego?-Eleanor była uparta. Louis poczuł jak wali mu serce. Już otworzył usta, żeby zaprotestować, gdy rozelgł się chrapliwy głos.
-Śmiało, próbuj.-powiedział, wychodząc półnagi na korytarz. Cieszyłby się ze spojrzenia, które rzucił mu Louis, gdyby nie był tak wściekły. Nie pozwoli jej, żeby kiedykolwiek dotknęła Louisa bez jego zgody.
-Harry.-głos króla był stanowczy.-Daj jej spokój.
-Niech najpierw ona da spokój tobie.-prychnął Harry, stając obok przyjaciela. Delikatnie położył rękę na jego plecach.
-Eleanor, porozmawiamy o tym jutro. Teraz, proszę, odejdź.-powiedział Louis twardym tonem. Dziewczyna otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała, odwróciła się na pięcie i poszła do siebie.
-Wejdź na chwilę.-poprosił Louis, chwytając dłoń Harry'ego i ciągnąc go do swojego pokoju. Zamknął za nimi drzwi, a potem usiadł na łóżku, obok Harry'ego.
-Dziękuję.-powiedział, patrząc mu w oczy.
-Nie ma problemu, Boo.-Harry obdarzył go najpiękniejszym z uśmiechów. Louis opadł na łóżko i spojrzał na przyjaciela, który powtórzył ten ruch. W pokoju słychać było jedynie ich oddechy. Nawet tykanie zegara przycichło, jakby czas zatrzymał się dla tej dwójki. A potem Harry uniósł się na łokciu i spojrzał na Louisa z góry. Badał wzrokiem jego wyraziste kości policzkowe, smukły nos, skrzące się oczy i popadał w coraz większy zachwyt. Położył dłoń na szczęce króla i pogłaskał kciukiem jego policzek. Nie mógł się powstrzymać. Zamknął oczy i nieśmiało złączył ich usta. Powieki Louisa rozszerzyły się gwałtownie, żeby chwilę później opaść, gdy odwzajemnił pieszczotę. Pocałunek nie trwał długo, ale szatyn miał wrażenie, że to była wieczność. Harry odsunął spokojnie głowę, nie zabierając dłoni ze szczęki króla.
-Więc...-zająknął się, czując jak na jego policzki wpływają rumieńce.
-Więc...-powtórzył Louis, rówinież się czerwieniąc. Harry zachichotał i położył się obok Louisa, przyciągając go do uścisku.
~*~
Po raz pierwszy od kilku dni Niall był szczęśliwy. Nie wesoły jak zazwyczaj, ale szczęśliwy. To sięgało głębiej. Czuł to idąc przez ogród i wdychając nocne powietrze. To uczucie zagnieździło się w jego płucach i sprawiało, że miał ochotę głośno się śmiać. Nagle poczuł jak obca dłoń obejmuje go w pasie.
-Hej.-mruknął Zayn prosto do ucha blondyna.
-Hej. Idziesz się przejść?-spytał z szerokim uśmiechem. Zayn skinął głową. Szli w milczeniu, ciesząc się obecnością drugiego, gdy nagle dobiegł ich głos króla. Oboje jak na komendę spojrzeli w otwarte okno.
-Znowu kłóci się z Eleanor.-stwierdził Zayn.
-Ona jest ślepa.-prychnął Niall i po sekundzie parsknął śmiechem. Zayn spojrzał na niego i również zaczął chichotać. Nagle do wymiany zdań w zamku dołączył trzeci głos. Niall dopiero po chwili go rozpoznał.
-To Harry.-oznajmił. Spojrzeli na siebie z Zaynem i uśmiechnęli się jednocześnie.
-Ona nie wie.-bardziej stwierdził, niż spytał strażnik.
-Jakoś mi jej nie żal.-powiedział Niall. Szli dalej w ciszy. Nagle blondyn poczuł ciepłe palce muskające jego własne. Nie poruszył dłonią, nie będąc pewnym, czy to aby nie przypadek. Wtedy dotknięcie powtórzyło się, bardziej stanowczo. Niall przesunął lekko rękę i splótł własne palce z palcami Zayna. Nikt się nie odzywał, pomiędzy nimi rozbrzmiewała harmonicza cisza. Idealna.
***
Hej ludziska. Od dziś rodziały będą częściej, bo chcę już skończyć Wilka i zacząć coś nowego.
Myślę, że co drugi dzień będzie w porządku.
Miłej niedzieli ♡

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 8.

*nazajutrz*
Była jedna rzecz, której Louis nienawidził bardziej od przedstawicieli rządu: kolacja z przedstawicielami rządu. Przez cały dzień się do niej szykował, nawet nie miał okazji porozmawiać z Harry'm, poza krótkim przywitaniem podczas śniadania. Ledwo zdążył zjeść tost, gdy został wypchnięty na ostatnią przymiarkę garnituru, musiał upewnić się, czy wszystko jest w porządku, zapoznać się z listą gości i przydzielonymi im miejscami. Był właśnie w trakcie tego ostatniego, gdy do jadalni wkroczyła Eleanor.
-Baron Asker nie przybędzie.-oznajmiła. Baron Asker był jednym jednym z najważniejszych urzędników, co oznaczało, że miejsce tuż obok Louisa,jest wolne.
-Czy mogłabym...-zaczęła Eleanor, ale król jej przerwał:
-Posadź tam Harry'ego.
-Słucham?-dziewczyna uniosła brwi.-Wasza wysokość, nie sądzę, aby to był najlepszy pomysł.
-Dlaczego?-Louis podszedł do stołu i podniósł kartonik z nazwiskiem brakującego gościa. Królewskie krzesło stało na środku stołu, więc pozostawienie wolnego miejsca tuż obok nie wchodziło w grę.
-To... on nie gra żadnej roli w państwie.-wyrzuciła z siebie Eleanor.
-Wyobraź sobie, moja droga,-odparł Louis, odkładając kartonik i podchodząc do drzwi.-że Harry ma na mnie większy wpływ, niż ty i nadęci ministrowie razem wzięci. Jeśli ja chcę, aby siedział obok mnie, będzie siedzieć obok mnie.-oznajmił wychodząc na korytarz. Wspiął się na trzecie piętro we wschodnim skrzydle i zapukał w odpowiednie drzwi. Stłumiony głos oznajmił, że jest otwarte, więc nacisnął klamkę i wszedł. Nie spodziewał się widoku półnagiego Harry'ego. Poczuł, że zasycha mu w gardle, gdy wzrokiem badał idealne mięśnie.
-A gdyby to była jakaś panna?-wydusił. Harry zachichotał.
-Panny nie pukają do moich drzwi.-powiedział.
-Aż dziw bierze.-Louis uniósł brwi, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Harry zbliżył się do niego o krok.
-Nie narzekam.-stwierdził, podchodząc jeszcze bliżej.
-Skąd się wzięła ta blizna?-Louis zmienił temat, przesuwając palcem po różowej kresce poniżej obojczyka Harry'ego.
-Nie uwierzysz, ale zrobił mi ją Niall.-zachichotał Harry, chwytając dłoń Louisa.
-Bolało?
-Tylko trochę.-odparł Loczek  i zapadła długa cisza, podczas której po prostu stali i patrzyli sobie w oczy.
-Przyszedłem z małą prośbą.-powiedział król, studiując wzrokiem twarz przyjaciela.
-Zrobiłbym dla ciebie wszystko, Boo.-stwierdził Harry, a na policzkach szatyna wykwitły rumieńce.
-Przyjdź na kolację. Mamy jedno wolne miejsce.-wydusił mimo niezręcznego wyznania.
-Zgoda.-Harry uśmiechnął się.
-Obiecujesz?-naciskał Louis.
-Obiecuję, Boo.-wyszeptał Harry i przycisnął usta do dłoni króla, którą wciąż trzymał w swojej własnej. Przez sekundę rozkoszował się miękką skórą pod jego wargami, a potem ją puścił.-Idź się szykuj.
Louis zerknął na niego poraz  ostatni i pod wpływem impulsu ucałował różową bliznę na piersi Harry'ego. Kontakt trwał ułamek sekundy, ale wystarczył, żeby Louis spanikował i uciekł z pokoju.
~*~
Louis z uśmiechem witał wchodzących gości, lecz po jego głowie krążył tylko Harry. Król wyklinał na siebie samego i swoją głupotę. Teraz Harry nie przyjdzie. Na pewno teraz szykuje się do wyjazdu, żeby nie oglądać Louisa nigdy więcej. Szatyn automatycznie wyciągnął dłoń, żeby powitać następnego gościa i poczuł znajomy dotyk. Uniósł głowę, spoglądając prosto w zielone oczy.
-Harry!-ucieszył się.-Przyszedłeś!
-Obiecałem.-Harry przesłał mu kojący uśmiech i uścisnął lekko jego dłoń, a następnie stanął tuż za Louisem, rozglądając się wśród urzędników. Więcej niż połowa z nich przynajmniej raz została napadnięta przez Wilka. Cały komizm tej sytuacji polegał na tym, że żaden nie podejrzewał, że Wilk może przebrać się za owcę i dołączyć do stada baranów.
~*~
Kolacja była nudna jak zawsze. Jedynym urozmaiceniem był Harry, siedzący tuż obok Louisa, tak blisko, że poruszał się gwałtowniej króla owiewał jego zapach. Louis był przez to nieco rozkojarzony i musiał poprosić lorda Capmbella o powtórzenie wypowiedzi.
-W tym tygodniu znowu zostałem napadnięty!-powiedział mężczyzna. Louis się spiął. Więc Wilk jest w okolicy, można go złapać, wystarczy tylko... poczuł męską dłoń na swoim kolanie. Harry pochylił się i wyszeptał mu do ucha:
-On wygląda jak pająk.
Louis odetchnął głęboko.
-Wszystko ma takie... długie.-odszepnął z uśmiechem.
-Nie wiem, czy wszystko.-zachichotał Harry, a Louis siłą powstrzymał prychnięcie.
-Harry.-skarcił go, wsuwając dłoń pod stół i ściskając palce przyjaciela. Ten zaśmiał się nisko i wyprostował plecy. Jednak ich palce wciąż się stykały i Louis nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.

***
Po pierwsze: chciałam was przeprosić, że porzuciłam to ff bez słowa wyjaśnienia.
Mam nadzieję, że rozumiecie... zaczęłam w tym roku liceum, musiałam odnaleźć się w nowej szkole.
Zrozumiem, jeśli już was ono nie interesuje.
Po drugie: jeśli wciąż tu jesteście i chcecie być informowani napiszcie proszę.
Spróbuję nadrobić nieobecność podczas długiego weekendu.